niedziela, 3 lipca 2011

KREDYT MIESZKANIOWY


Ostatnio nadszedl czas na przedluzenia mojego kredytu mieszkaniowego. Udalem sie wiec do banku i dokonalem wszystkich formalnosci zwiazanych z przedluzeniem tego kredytu. Przy tej okazji przypomnial mi sie fakt sprzed trzech lat – wlasnie wtedy dostalem kredyt na zakup mieszkania – kiedy to zostalem oszukany przez firme, ktora miala mi pomoc w zalatwieniu tego wlasnie kredytu. Wszystko mialo byc pieknie, nic mnie nie mialo interesowac, mialem tylko dostarczyc do Pana i Pani nazwijmy ich X z Blackburn. Panstwo X mieli mi znalesc brokera, prawnika i doprowadzic calosc spraw do momentu otrzymanie przeze mnie kluczy do domu.
Poczatki byly obiecujace. Atmosfera lepiej niz rodzinna – kawa, ciasto mila i przyjemna atmosfera. Dostarczylismy wszytkie potrzebne na tym etapie dokumenty, spisalismy umowe, ustalilismy kwote za usluge (zeby byc szczery musze powiedziec  ze panstwo X uprzedzili nas ze nie sa tani ale za tu skuteczni)i mlyny maszyny bankowej zaczely sie krecic i mielic nasze dokumenty.
I w tym momencie nastapil fakt, ktory powinien mnie zastanowic i wlaczyc w mojej glowie czerwone swiatlo. Otorz w czasie jednej z pierwszych rozmow Pan X opisywal ile sprzaw juz zalatwili, ilu osobom pomogli w zalatwieniu kredytu, jednak nie moga nam dac do nich namiaru nawet telefonicznego bo klienci sobie tego nie zycza, bo nie rozmawiaja po angielsku !!!!! Tak jakbym ja Polak dzwonil do innego Polaka i rozmawial z nim po angielsku. Tak wiem moj blad.
Ale pomimo tego sprawy nabieraly pedu. Dostarczalismy kolejne dokumenty, ktorych wymagal od nas broker , bank i prawnik, oni przekazywali te dokumenty odpowiednim instytucja. Nadszedl czas na spotkanie z brokerem. Wszystko bylo ok, dostalismy promese kredytu Pani Andrea (brokerka) przedstawila nam wszystkie opcje i terminy orz co bedzie dzialo sie dalej.
I tu popelnilem drugi blad – wplacilem pieniazki za realizacje umowy (oczywiscie do reki czyli bez podatku) skromne £2500. I tego dnia nastapil przelom w naszych relacjach. Prysla przyjemna atmosfera, kontakt stal sie sporadyczny.
Tak wiec chcac nie chcac reszte formalnosci musielismy zalatwic sami. Boksowanie sie z dokumentami, czekanie na kolejne ekspertyzy itd. Gdyby nie przesympatyczna Pani Andrea nie dalibysmy sobie z tym rady. Ale przeciez Pani broker tez wziela od nas pieniazki za swoja usluge (tzn znalezienie nam banku i doprowadzenie do przelewu pieniazkow na konto prawnika, ktorego tez Ona nam znalazla). Praktycznie to Ona wszystko nam zalatwila, nie zniechecila sie naszym angielskim, nasza nieznajomoscia procedur, trudnymi i czasami moze smiesznymi pytaniami.
Koniec koncow dostalismy kredyt. Trwalo to pol roku i wtedy zrozumialem o co chodzilo Panstwi X kiedy mowili ze zalatwienie kredytu to droga przez meke. Droga, ktora to wlasnie Panstwo X nam stworzyli za nasze niemale pieniadze. Oczywiscie odzyskanie wplaconych pieniazkow bylo niemozliwe. Tak wiec zaplacilismy £2500 za to ze Panstwo X zebrali od nas podstawowe dokumenty i skontaktowali nas z Pania brokerka. Natomiast Pani Andrea wykonala cala robote zwiazana z kredytem (a nawet wiecej, gdyz jeszcze pomogla nam z prawnikiem) i otrzymala od nas wynagrodzenie w postaci £300 (wplata na konto, faktura, pelny legal). Kiedy dowiedziala sie ile zaplacilismy Panstwu X zbladla i stwierdzila ze juz wiecej klientow od nich nie wezmie. Cale szczescie ze mamy do niej kontakt i bez problemu w razie nastepnego kredytu lub zmian w obecnym kredycie mozemy sie z nia kontaktowac.
Wniosek z naszej przygody jest prosty. Nie ufaj Polakom, ktorzy za pieniadze chca ci pomoc. Najpierw dokladnie sprawdz ich wiarygodnosc. W przypadku jakichkolwiek watpliwosci od razu rezygnuj i nie wplacaj zadnych zaliczek przed doprowadzeniem sprawy do pozytywnego finalu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz